Paryż
przedstawiano w różnych barwach. Jedni widzieli go w czerwieni, kolorze
miłości, drudzy w czerni – odcieniu zagłady oraz brudu.
Mój
Paryż był błękitny. Nie żebym miała jakąś wadę wzroku i widziała wszystko na
niebiesko, nie. Po prostu miasto to zawsze kojarzyło mi się z niebem i choć w
tej strefie klimatycznej bardzo często padało, trafiały się dni ciepłe i
słoneczne, kiedy nie dało się dostrzec ani jednej chmurki.
Teraz
jednak panował mrok nocy i tylko mogłam pomarzyć o oglądaniu paryskiego,
błękitnego nieba. Niby noc to idealna pora dla wampira, jednak wolałam dzień.
Co z tego, że promienie słońca raniły moją skórę i musiałam chodzić w płaszczu,
tym samym zwracając na siebie wzrok przechodniów? To nic, można przywyknąć - do
wszystkiego można przywyknąć.
Szłam
pośród ludzi, a pojedyncze płatki śniegu opadały na ziemię, powoli tworząc
cienką, puchową kołderkę. Zbliżała się zima. Ludzie czuli to w kościach, a ja
czułam to, co oni. Zapinali się pod same szyje, wdziewali ciepłe buty, czapki,
szaliki. Zastanawiałam się, czy gdybym odczuwała zmiany temperatur, zaczęliby
mnie nazywać bardziej ludzko. Jak na razie nosiłam opinię niepochlebną -
przynajmniej dla mnie. Uciekająca. Ni to oryginalne, ni pomysłowe. Ot,
wyciągnięte z dna misy pełnej myśli.
Ten wieczór był wyjątkowo chłodny, a przynajmniej tyle
mogłam stwierdzić po nieprzyjemnych minach przechodniów. Osobiście czułam się
wyśmienicie - ludzka krew w moich żyłach dostarczała ciepła, a ryzyko rzucenia
się na obcą osobę spadło do zera. Postanowiłam więc odwiedzić jedną z
całodobowych kawiarni, w których podawali wyśmienite ciastka. Miałam ochotę
najeść się ich jak najwięcej, a wszystko doprawić gorącą czekoladą. Kąciki ust
unosiły się na samą myśl. W końcu, co może być lepsze od słodkiego napoju w wieczór
taki jak ten?
Już
sięgałam ręką do klamki, kiedy uderzyło we mnie nieprawdopodobne zimno. Zimno
ludzkiego ciała. Nie było to nieprzyjemne czy bolesne, raczej zbijające z tropu
i napawało mnie pewnego rodzaju niepokojem. Podobne do uczucia, które wywoływała
w człowieku ciemność. Nie mogą w niej nic ujrzeć, więc podświadomość wymyśla
potwory czyhające na ich życie. Tym samym dla mnie okazał się ten chłód.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w kierunku odbieranego
sygnału. Szłam, a ludzie wpatrywali się we mnie jak w głupią – podążałam w
stronę jednej z nieprzyjemnych, zacienionych uliczek. Wszyscy dookoła widzieli
we mnie drobną, bezbronną dziewczynkę, a ja – przemierzając ich umysły – śmiałam się z głupoty tych zbędnych robaczków. Nikt jednak nie powiedział ani
słowa, by zatrzymać dziecko idące prosto w paszczę lwa. Tak stworzony jest
człowiek – widzi, lecz nie zrobi nic.
Skręcając
w wydeptaną ścieżkę, ledwie dostrzegałam czubki własnych butów. Śniegu
przybywało z każdą sekundą, zapowiadała się jedna z ostrzejszych zim. We
Francji, co prawda, nadchodziły typowe zimy, ale nigdy ostre.
Przy
zamalowanym przez wandali murku siedział chłopczyk. Nie mógł mieć więcej niż
dziewięć lat. Chude rączki oplatały nóżki. Cieniutki, biały podkoszulek prawie
przemókł pod wpływem roztapiających się śnieżynek. Dziecko jednak nie płakało.
Mały siedział, trzęsąc się z zimna, ale nie wydawał żadnych dźwięków, jakby
przyszedł tu umrzeć w samotności. Nikt nie zasługuje na samotną śmierć.
W
mgnieniu oka znalazłam się przy chłopcu. Zdjęłam pelerynę i okryłam nią jego
ramiona; dopiero wtedy podniósł wzrok. Były to najpiękniejsze oczy, jakie
kiedykolwiek widziałam, a podróżując po świecie, spotykałam na swej drodze
wielu ludzi. Te jednak świeciły takim błękitem, jakby ktoś wziął kawałek
bezchmurnego nieba i pomalował go lakierem, wcześniej dodając bezbarwnych
drobinek morza.
Blond
włosy opadały mu na czoło, zasłaniając brwi i wsuwając się do oczu. Mrugał
przez to często. Bał się odwrócić, bał się zrobić cokolwiek.
– Nie
wolno siedzieć na ziemi – powiedziałam troskliwym głosem, kucając, aby zrównać
się z nim wzrostem. - Złapiesz wilka. Będziesz ciągle chodził do łazienki, żeby
zrobić siku - dodałam. Dopiero wtedy zrozumiał i podniósł się, otrzepując śnieg
zarówno ze spodni, jak i mojego podróżnego płaszcza.
Nie
powiedział jednak nic, a zsiniałe usta zacisnął w cienką kreskę - nie wyrażał tym
niezadowolenia, raczej obojętność. Naprawdę nie liczyło się dla niego życie.
Gdybym mogła cofnąć czas... Wciąż bym się starzała, miałabym gromadkę dzieci,
męża, piękny, pomalowany na niebiesko dom. A ten chłopiec po prostu stał,
wbijając wzrok w ciemne trzewiki na swoich nogach.
– Gdzie twoja mama? – zapytałam, ciaśniej oplatając go ciemnym materiałem. Był
tak niziutki, że płaszcz ciągnął się po ziemi, podczas gdy mi sięgał do połowy
łydki, a wzrostem pochwalić się nie mogłam. – Nie powinieneś samotnie chodzić
nocą. Źli ludzie tylko czekają na takich jak ty.
Znów
spojrzał na mnie, a ja nie potrafiłam się powstrzymać i próbowałam pochłonąć
ten lazur, lecz bez skutku. Wiedziałam, że jeśli nic nie zrobię, zapomnę ten
blask.
– Ja... - zaczął, a następnie zamilkł, najwyraźniej zdziwiony, że może mówić, że
zna tyle słów kłębiących się teraz w jego głowie. - Nie mam mamy - wyszeptał w
końcu. – Taty też nie - wyprzedził moje pytanie. – Nie mam domu... Nie wiem,
czy miejsce, w którym kiedyś byłem, można nazwać domem.
Głos
miał przepełniony smutkiem, doprawiony nutką dziecięcej ciekawości. Ale nie
wyglądał, jakby chciał płakać, choć dzieci często płaczą w chwilach
bezradności. I co robić? Zostawić go, zaprowadzić do jakiegoś sierocińca albo
na policję? Nie wiedziałam, nie miałam pojęcia, co począć. Po raz pierwszy
czułam się tak rozdarta.
– Masz niebiesko-złote oczy – dodał po chwili. – Jak kot.
Otworzyłam
usta ze zdziwienia. Mało który prawdziwy dostrzegał we mnie nieprawdziwość. Dla
większości byłam po prostu dzieckiem, nie wiekowym potworem.
– Zabiorę cię do siebie – oznajmiłam nagle, nawet nie przemyślawszy swojej
decyzji.
Działałam jak robot. Nie, myślenie w tej chwili nic by nie
dało, co najwyżej nabawiłabym się wątpliwości i bólu głowy. Zawładnęłaby mną
zła energia i potrzebowałabym oczyszczenia, a nie przepadałam za wizytami u
uzdrowicieli. Już lekarze przychylniej patrzyli, choć mój puls okazywał się
znikomy. Serce tylko pompowało obcą krew, gdyż organizm sam nie potrafił jej
wytworzyć.
Wiedziałam,
że „porywanie” dziecka jest wbrew prawu, jednak serce podpowiadało, że nic się
nie stanie, że postępuję słusznie. Cóż, z drugiej strony istniało duże
prawdopodobieństwo, iż zamarzłby, siedząc nieruchomo pod tym obleśnym murem. A
o policję martwić się nie musiałam, podobno uciekanie opanowałam do perfekcji.
Zbiegłam przed niejednym Łowcą, przed ludzkimi strażnikami prawa również umknę.
Stanęłam
za chłopcem. Jedną rękę wsunęłam mu pod kolana, drugą podtrzymywałam plecy.
Podniosłam go bez najmniejszych problemów czy oporów, okazał się lekki jak
piórko. I zimny, niemal lodowaty. Przytuliłam go do siebie, rozglądając się,
czy nikt mnie nie widzi. Dziecko porywające dziecko. Historia ciekawa i
zasługująca na pierwszą stronę miejskiego dziennika.
– Co
rozłączone, stanie się jednością – wyszeptałam, zamykając oczy.
Nowe opowiadanie, nowe wyzwanie, nowa historia, lecz z bohaterami jestem zżyta. Mam nadzieję, że również ich polubicie.
Muszę powiedzieć, że to najdłuższy prolog, jaki napisałam w dotychczasowym, pisarskim dorobku.
Korekta: Cherry.
Jej. Doczekać się nie mogę!
OdpowiedzUsuńWeny!
Baron Jakub Arald von Lauenburg twój pan i władca.
A gdzie jakiś hejt? Gdzie krytyka? Jak mam bez nich szlifować warsztat ;; Potrzebuję mocnego kopa w dupę, że się tak wyrażę. I nie jesteś moim panem ani władcą, sama sobie nimi jestem xD
UsuńChcesz krytyki?
UsuńDobrze.
Zacznijmy od dziecka. Dziwne dziecko o nadzwyczajnej mocy- nuda i przereklamowanie
Miła wampirzyca- nie wiem co o niej sądzić, ale myślę że później dzieciak sprawi że ta się zmieni wewnątrz.
Miejsce akcji- zgaduję że póki co jest ono tylko tymczasowe?
Póki co nie wiem co powiedzieć. Banalna historia, wiesz?
Baron Jakub Arald von Lauenburg - władca Zomerlattu
I oto mi chodziło! Teraz mogę stwierdzić, że wszystko wyszło idealnie, skoro takie wnioski wyciągnąłeś po prologu. Dziękuję.
UsuńTo był hejt, nie krytyka.
UsuńUsuń weryfikację - te obrazki są straaaaszne.
Skoro sama poprosiłam, to uznaję to za krytykę. Poza tym Jakub jest supi, więc jego słowa jakoś nieszczególnie mnie bolą.
UsuńAle... Nie ma weryfikacji obrazkowej. Nawet sprawdziłam! Nie wiem, dlaczego wyświetliły Ci się obrazki...
Nie no nie mogę...
OdpowiedzUsuńAawww....
Kochana! Świetny prolog!
Czekam na nexta!
Weny! I jeszcze raz: WENY!
P.S. usuń weryfikację!
Usunięta już, tak mi się wydaje xD Nowy blog i całkiem o tym zapomniałam ;; Czy świetny... Na pewno nie ma dziesięciu zdań, a więcej xD
UsuńTo na pewno :3
UsuńZostałaś nominowana do Liebster Award. Szczegóły na: http://ksiezniczka-cieni.blogspot.com/p/blog-page_20.html
OdpowiedzUsuńWow! Nie mogę, ale tak przyjemnie się czytało, że zadam podstawowe pytanie: Kiedy pierwszy rozdział? XD
OdpowiedzUsuńBędę czekać wytrwale a tymczasem życzę ci dużo weny i czasu ;)
Rozdział dodam na dniach, jest skończony, tylko go poddać korekcie i omówić ewentualne niepewności z kimś, kto siedzi w tym dłużej. Ale do końca tygodnia powinien się pojawić ^^.
UsuńBardzo ciekawie :) Obserwuję :) tak tajemniczo ... ;) świetnie :3 :*
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno , MOCNY plus za zwiastun !!Tego bym się nie spodziewała :3 Jak go zrobiłaś ? Sama w nim zagrałaś?
OdpowiedzUsuńZwiastun to po prostu sklejenie kilku scen z seriali oraz filmu - głownie z "Pod Kopułą", "Słodkich Kłamstewek" oraz "Sztucznej Inteligencji". Wszystko ładnie połączone, aby ciekawiło czytelnika, czekającego na opowiadanie ;)
UsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńChociaż blogi o opowiadaniach z tematu wampirów mnie nie interesują (wolę o demonach i aniołach :D) z tym jest na odwrót. Umiesz zaciekawić i zachęcić do czytania. Podobają mi się te wszystkie opisy - są kreatywne i niebanalne. Chociaż to dopiero prolog, to już mi się to podoba. Mało kto potrafi pisać, można to poznać po przejrzeniu podobnych blogów do twojego.
Życzę weny ;)
Dziękuję bardzo!
UsuńOsobiście uważam, że mogłabym się bardziej postarać z opisami, ale wtedy ciągnęłyby się w nieskończoność, a takie jednak zaczynają po jakimś czasie nudzić.
Nie martw się, w tej historii pojawią się również demony, co prawda te stworzone przeze mnie, czyli żyjące innymi prawami niż reszta, o których słyszałaś, ale nadal będą to demony.
Świetny prolog! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy :)
Heeej :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie ^^
Ten chłopiec był taki słodziaszny :D
Bardzo mi się spodobało :3
"Dziecko porywające dziecko" - na ile lat tu wyglądała?
OdpowiedzUsuńNa jakieś 15.
Usuń