sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział XIX


Ash Dale wyglądało jak Ash Dale. Mimo nadchodzącej fali pewnych zgonów nieprawdziwi wciąż żyli własnym życiem, dla nich liczyło się to, że teraz mogą oddychać. Przyszłość stała się dla nich nudna wraz z możliwością wiecznej egzystencji.
Nieprawdziwi, istoty niemające prawa bytu, ostrzegali świat jako okrutny, ponieważ ich świat rządził się surowymi zasadami. Zasadami, za których złamanie można stracić język, oko, nos, a nawet głowę. Krwawy porządek - tak określała to Sindy.
Znalezienie River wśród tłumu nie należało do najprostszych. Kobieta potrafiła się maskować i mimo wieku posiadała dobrą sprawność fizyczną - bez niej zginęłaby na froncie. Jednak każdego da się wytropić po zapachu, zwłaszcza, kiedy w pościgu bierze udział para wampirów.
Zerkałam co jakiś czas na Key, chcąc zapamiętać wyraz niezachwianej pewności siebie widniejącej na twarzy chłopca. Błękitne oczy błyszczały od chęci zemsty.
Moje ciało również rwało się do bitwy, pragnęło konfrontacji z Łowczynią. Dusza jednak nie widziała powodów do odgrywania się tym samym. Owszem, River postąpiła niegodnie, nieuczciwie i w normalnych okolicznościach pewnie bym ją zagryzła, lecz ona tylko chciała, bym znów z nią była. Nie wyglądała na zdrową psychicznie - praca polegająca na zabijaniu wyniszcza organizm i sprawia, że ludzie myślą nielogicznie. Ich świadomość skupia się na planowaniu kolejnego zamachu, więc nawet w kontaktach osoba taka zachowuje się jak drapieżnik. Skąd wiedziałam? Często sama miewałam chwilę, gdy zamiast kulturalnie się z kimś przywitać i porozmawiać na ulicy, zaciągały daną osobę w ciemny zaułek i... Robiłam to, co wampiry robią najlepiej.
Co więc zamierzała zrobić? O losie... Tak, wybaczyć jej! Co prawda ponowne zakochanie nie wchodziło w grę - nawet jeśli odzyskałam duszę, wciąż decydowałam, co chcę zrobić - ale to właśnie dzięki River niegdyś się uśmiechałam. To ona przytulała mnie jak nikt inny, to ona opowiadała wspaniałe historię. I to ona przyczyniła się do mojego wyboru zostania wampirem. Gdyby nie długie wywody na temat nieprawdziwych, nie pragnęłabym zostać jedną z nich.
Gdzieś w oddali śmiały się dzieci, a rodzice ciągnęli je do domów. Noc to nie najlepszy czas na zabawę, nawet w tak bezpiecznym mieście jak Ash Dale. Nie istniała tu godzina policyjną, więc jeśli ktoś miał złe zamiary, mógł robić, co chciał. Oczywiście rodzicielski troska zmieniła się po komunikacie o zakazie wyjazdu. Tak naprawdę mało kto wiedział, co jest grane.
Noc to idealna pora dla wampira i choć nie przepadałam za otaczającą mnie ciemnością, faktem było, że właśnie po zmroku czułam się najlepiej.
Coraz mniej ludzi znajdowało się na ulicach. Większość zaszyła się w swoich domach i zajmowała się mniej ważnymi sprawami, relaksowała się po ciężkim, wyczerpującym dniu. Fakt ten znacznie mnie wspomógł i już po kilku sekundach zdołałam trafić na zapach River. Nie należał do najprzyjemniejszych, ale był wyrazisty i mocny jak róża, lecz niesłodki. Kobieta przesiąkła krwią tak samo jak niejeden wampir, przez co cuchnęła niemiłosiernie.
Podążyłam tym śladem, ciągnąc za sobą Key, który po chwili zrozumiał, co mam na myśli. W jego oczach pojawił się niepokojący, złowrogi błysk. Powstrzymałam się jednak przed czytaniem mu w myślach - musiałam skupić się na czymś zupełnie innym.
- W normalnej sytuacji zaprowadziłabyś mnie do Juliana, przywiązała do krzesła i kazała czekać. Dzięki więc za zaufanie - powiedział, kiedy niemal biegliśmy wzdłuż ulicy.
- Twój humor jest okropny - stwierdziłam, krzywiąc się. - Nie dziwię się, że Łowcy cię nie lubili, wolę tego uroczego Key. Poza tym nigdy cię nie związałam.
- Nie - przyznał, kiwając głową - ale zamknęłaś mnie w szafie.
- Na minutę! - wysapałam, zawstydzona wcześniejszym zachowaniem.
- Co do Łowców... Tam każdy jest taki - wyznał. - Nie ma miejsca na czułości. Choć River cię kochała, przespała się z najlepszym tylko dlatego, że kazano jej urodzić następcę przywódcy. Dostałem najlepsze geny, za co mnie znienawidzono. Dodatkowo nie wykorzystywałem całego potencjału, co według nich nazywało się lenistwem. Nie chciałem zabijać, nadal nie chcę. Łowcy wciąż odbierają życia, nie potrafiłem się z nimi utożsamiać.
- Gratuluję więc odwagi. Niełatwo jest odkryć przed innymi, kim naprawdę jesteśmy. Zwłaszcza, kiedy nasze drogi prowadzą do różnych celów. Ty jednak zdołałeś to zrobić i choć zapłaciłeś za to pamięcią i wspomnieniami, wydawałeś się szczęśliwy, kiedy razem jedliśmy ciastka. Moim zdaniem wszystko potoczyło się tak, jak powinno. Może przeznaczenie naprawdę istnieje? Jeśli tak, splotłeś nasze tamtą decyzją.
- Dzięki temu zyskałem matkę, ojca i siostrę w jednym. Jestem naprawdę wdzięczny.
- Dobrą, koniec tych sentymentów. Czas rozprawić się z twoją prawdziwą mamą.
- Nigdy nią nie była.
- Daj spokój. 
Znaleźliśmy się przed niskim, pomalowanym na biało domem, jednak blask ulicznej lampy nadawał mu żółtego koloru. Ciemny dach, najprawdopodobniej bordowy w słońcu, przyjmował na siebie ciosy rosłego dębu, który rósł obok. Gałęzie drzewa obijały się o mieszkanie, szumiąc liśćmi.
Smutek, który doszedł mnie, gdy chciałam pociągnąć za klamkę, zatrzymał mnie na kilka sekund. Naprawdę żałowała zabicia Christiana? Mnie szło to na rękę - nie musiałam dłużej użerać się w małżeństwie. Dla niej ponoć liczyło się tylko to, by mieć starą mnie z powrotem. Choć skupiałam się na odnalezieniu wśród jej rozbitych myśli szczegółu, który wyjaśniłby całą sytuację, poszło to na marne - nie potrafiłam nic dojrzeć.
Odetchnęłam głęboko i weszłam do środka.
Oślepiła mnie fala światła, choć spodziewałam się egipskich ciemności. Nie było słychać szlochu, jęków czy krzyków niedoli. Panowała grobowa cisza. Aby jej nie zakłócać, uniosłam się kilka centymetrów nad ziemię i zamiast iść, przenosiłam się w powietrzu, sprawdzając każde pomieszczenie po kolei.
Key został przy drzwiach, rozumiejąc, w czym rzecz. Może gdybym ja go ugryzła, potrafiłby latać, choć i to zdawało się wątpliwą sprawą, bo ową umiejętność posiadłam dopiero po latach, nie przy śmierci.
Właśnie otwierałam kolejny pokój, kiedy obok pojawiła się skumulowana nienawiść. Odgadłam, że River stoi z mną, więc szybko przesunęłam się w bok, tym samym sprawiając, że niedysponowana psychicznie Łowczyni uderzyła w drzwi, wywarzając je.
- River! - krzyknęłam z naganą. - Nie mam zamiaru z tobą walczyć, więc nawet nie próbuj mnie prowokować.
Moje słowa spłynęły po niej jak woda. Uniosła drewniany, ostry kołek do góry i znów ruszyła w moją stronę. Oczywiście zrobiłam unik - w takim stanie nie stanowiła zagrożenia dla żadnego wampira. - Walcz, potworze! - wysapała z nienawiścią.
- Co się stało? Już mnie nie kochasz? - Uniosłam brew.
- Kocham starą Elisabeth, a nie wampira, który używa dodatkowych zdolności do udawania lepszej.
- Czyżbym dosłyszała nutkę zazdrości...? - Stanęłam na podłodze, wywołując tym samym jej jęk. - Wiesz, że ze mną nie wygrasz?
- Jeden na jednego może nie, ale jeśli będzie nas więcej...
W jej planie coś mi umknęło. To, że znalazła się w Ash Dale, nie mogło stać się bez udziału nieprawdziwego. Na początku myślałam, że to Chris sprowadził ją do miasta, lecz zapomniałam, jak bardzo nienawidził skupisk nieprawdziwych. Musiała współpracować z kimś stąd, a co za tym idzie, jej czekoladowe ciastka dotarły co najmniej do połowy mieszkańców.
- River, dlaczego właśnie ja, co? - zapytałam, wyczuwając nadchodzącą katastrofę.
- Bo byłaś jedyną, która naprawdę mnie kochała. To z tobą spędziłam najwspanialsze chwile swojego życia. A kiedy stałaś się wampirem... Wyobrażasz sobie związek Łowcy i nieprawdziwego? - Jej oczy zaszły łzami. - Naprawdę chciałam z tobą być. Chciałam cię znów z powrotem. Po pewnym czasie rozważałam nawet stanie się ci podobną, ale wszyscy dookoła twierdzili, że nie zamieniasz ludzi w wampiry, a śmierć z ręki innej osoby nie wchodziła w grę. Wtedy dotarła do mnie wiadomość o duszy i zaczęłam knuć. Potem urodził się Énzo, a ja zostałam głową Łowców i mogłam wprowadzić swój plan w życie.
- Było zostawić Łowców i przyjść do mnie. - Kontrolowani nieprawdziwi byli coraz bliżej. Czułam ich stłamszoną wolę, która próbowała się wyrwać ze szponów manipulacji. - Jeśli zatrzymasz to wszystko, uczynię cię wampirem i pozwolę przy sobie zostać!
Ostatniego dnia nie wykrzyczałam ja, a moja dusza, wciąż wpatrzona w River jak w obrazek. Dla starej mnie ta kobieta była wszystkim, a w chwili śmierci wciąż pałałam do niej uczuciem szczerym i niewinnym. Nie dziwota, że dusza musiała powiedzieć coś, na co ja bym się nigdy nie zgodziła. Właśnie takich sytuacji się spodziewałam - co rusz odbierze mi wolę i zmusi do niechcianych słów czy czynów.
River zawahała się, a ręka, w której trzymała kołek, zadrżała. Spojrzała na mnie, dokładnie lustrując wzrokiem. Bała się oszustwa i zranienia, ja zaś nie chciałam, by nieprawdziwi i ludzie brali udział w głupiej, bezsensownej potyczce o miłość. Zbyt wiele ofiar miała ta trwająca od lat gra.
- Obiecujesz...? - wyszeptała jak dziecko, które obawia się konsekwencji.
- Obiecuję - odpowiedziałam szczerze, wypuszczając długo trzymane w płucach powietrze.
- W porządku, to koniec tej bitwy - powiedziała pewnym głosem River, opuszczając rękę z kołkiem. - A teraz chodź mnie przytulić.
Osobiście chciałam zostać w miejscu, ale dusza pociągnęła mnie do przodu. Stwierdziłam, że jedno przytulenie nie robi żadnej różnicy. Poza tym zniknęło uczucie niepokoju i złości emitowanych przez River. Nie czułam też zbliżających się nieprawdziwych. Wszystko się uspokoiło.
- Wiem, że się powtarzam, ale tęskniłam - rzekła. - I przepraszam za wszystko.
Ludzie są straszni. Wystarczy chwila nieuwagi, chwila ufności, naiwności i możesz stracisz wszystko. Gdyby nie Key, w tamtym momencie straciłabym życie.
River podniosła rękę z kołkiem i wycelowała prosto w moje serce, z tym że za plecami. Doskonale wiedziała, w które miejsce celować. Gdyby nie Key, który zadziałał niezwykle szybko, trafiłaby. Otrzymałam jednak cios w bliżej nieokreślone miejsce i upadłam na podłogę, gdyż River zaczęła uciekać.
Naprawdę sądziłam, że umieram. Robiłam wszystko, by wiecznie być piękną, by żyć wiecznie, a nie otrzymać kołek w plecy. Bolało. Chociaż mogłam poruszyć dłońmi, brakowało mi sił, by się podnieść. Poddałam się, znikła gdzieś cała wola, dzięki której niegdyś zdołałam się wygrzebać z gorszej sytuacji.
Wsłuchiwałam się w otaczające mnie odgłosy. Podłoga skrzypiała. Przypomniała mi noc spędzona u dziewczyny z lasu - ukryła mnie przed Łowcami i opatrzyła ranę na nodze. Podłoga skrzypiała tak jak tu. Wspominałam dzień, kiedy za namową kolegi próbowałam dolecieć do chmur. Czułam się tak samo bezsilna. Przypomniałam sobie grupę aniołów, którzy opowiedzieli mi o Niebie i Piekle, ale że wiecznie się zgrywali, nie potrafiłam im uwierzyć - tak jak w to, że dałam się przechytrzyć River. I w końcu przed oczami ujrzałam twarz Key. Obojętną, zagubioną wśród miliardów ludzi. Jego tęczówki zdecydowanie bardziej przypominały paryskie niebo.
Właśnie, paryskie niebo... Stęskniłam się z nim. Stęskniłam się za matką i jej karcącym spojrzeniem. Za zdystansowaniem ojca. Za spojrzeniem dezaprobaty sióstr. Brakowało mi ciętych, rodzinnych wymian zdań. No i straciłam brata. Co powie mama, gdy dowie się, że Chris nie żyje? A czy ktoś powie o mojej śmierci? Czy zostanę w czyjejś pamięci?
Za mało zrobiłam w życiu. Zbyt krótko się uczyłam. Nie potrafiłam się powtórnie zakochać. Spędzałam czas na objadaniu się ciastkami i na selekcji ofiar. Co ze mnie za wampir, skoro skończyłam z kołkiem? Powinnam wiedzieć, że nie nadaję się do tego. Powinnam wiedzieć, że słowa zakochanej osoby są nieszczere. Powinnam wiedzieć, że ktoś taki jak ja nie posiada świetlanej przyszłości.
- Ale fajnie było, nie sądzisz? - zapytałam na głos samą siebie. Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Nawet jeśli bolało mnie ciało, nawet jeśli nie zrobiłam nic pożytecznego - dobrze się bawiłam.
Dziękuję, River - pomyślałam.




Dobra, rozdział jest. xD Nie jakiś idealny ani długi. ale jest. ~~
Na KDO i Shibuyi pojawiły się oceny NbH, można poczytać, jeśli ktoś jest ciekaw. ;)
Huehue. 

2 komentarze:

  1. To już koniec? Ciekawe twoje opowiadanie bardzo ...
    T.M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ona nie umarła, prawda? O.o
    Błagam powiedz, że nie!
    Naprawdę się o nią martwię, ale jestem również zaskoczona Tym jak naiwna się stała, bo poniekąd nie rozumiem jej nagłej przemiany osobowości. Niby ma duszę, ale przez to moim zdaniem stała się słabsza.
    Zachowanie Key'a również uległo zmianie... tyle zwrotów akcji, że małą głowa!
    Mam nadzieje, że w kolejnym rozdziale wszystko się wyjaśni, więc tym razem nie przedłużam mojego komentowania i po prostu zabieram się za kolejny rozdział ^^
    PS. Przepraszam za swoja nieobecność, ale nie miałam dostępu przez pewien czas do internetu i dopiero niedawno wróciłam z Polski, gdzie spędzałam święta :)

    OdpowiedzUsuń