wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział XVIII

Stałyśmy na ulicy pod moim mieszkaniem. Dostałam je od Sindy, ponieważ nie chciałam więcej pokazywać się w domu, a ono – jako mój mentor – musiała mnie wspierać. 
Przyglądałam się niewielkiemu, piętrowemu budynkowi o kremowych ścianach i ładnym, brązowym dachu. Przypominał dziesiątki innych domów stojących przy ulicy, jednak przywoływał wspomnienia. To on okazał się moim schronieniem przed Łowcami, a otaczająca go magia broniła przed nieproszonymi gośćmi. 
Na zakręcie zobaczyłam siebie, wciąż jeszcze z różową czupryną, oraz River w swojej pelerynie. Kiedy patrzyło się z boku, wyglądałyśmy jak seryjne morderczynie, zwłaszcza moja blondwłosa przyjaciółka, niespokojnie rozglądająca się po okolicy. Czy już wtedy wyczuwała, co się stało z jej miłością? Czy wiedziała, że stałam się wampirem? Była jeszcze dzieckiem, nie skończyła szkolenia i choć z całą pewnością posiadała wiedzę teoretyczną, raczej nie potrafiła wyczuć nieprawdziwego. Zwłaszcza w osobie, z którą spędziła taką ilość czasu.
Zaprosiłam ją do środka. Powiesiła płaszcz w przedpokoju, młodsza wersja mnie postawiła czajnik na gazie i wsypała herbatę do imbryczka. 
- Wyglądałyśmy jak laleczka – zaświergotała dusza, najwyraźniej zauroczona sceną.
- Nadal tak wyglądam – rzuciłam nieprzyjaźnie. Rozsiadłam się w zielonym fotelu, kładąc nogę na nogę, skąd miałam doskonały widok na kuchnię oraz stół, przy którym siedziałam wraz z River. – Po prostu nie potrafisz tego dostrzec. Szkoda.
- Zamknij się. – Różowowłosa przybrała zirytowaną minę. – Zapomniałam, że uwielbiasz grać na nerwach.
- Tylko do tego się nadaję.
Czajnik gwizdnął przeciągle, a cień przeszłości imitujący mą osobę podniósł się, by zalać liście. Już po chwili w całym domu unosiła się aromatyczna woń naparu. Odetchnęłam głęboko i choć zdawałam sobie sprawę, iż jest to ledwie namiastka rzeczywistości, to uniosłam delikatnie kąciki ust. Właśnie takie chwile sprawiały, że moja wampirza egzystencja nie jest wypełniona tylko przez krew i smród rozkładających się ciał.
Piętnastoletnia ja rozstawiła filiżanki, a na środku umiejscowiła imbryczek oraz cukiernicę, której używałam aż do dnia, kiedy to Łowcy nie wtargnęli do mieszkania i doszczętnie go nie zdemolowali. Stłuczoną zastawę również zostawiłam, ukrytą głęboko w szufladzie. Na początku mojej przygody z wampirzym życiem byłam bardzo sentymentalna, w późniejszym czasie utraciłam chęć do zbierania pamiątek z przeszłości.
- Cieszę się, że zgodziłaś się na spotkanie – powiedziałam w końcu. Słowa opuszczające moje usta przepełniał wstyd. 
- Nie odzywałaś się od kilku dni, zaczęłam się martwić – wyjaśniła, upijając łyk herbaty. Potem uśmiechnęła się szczerze, pokazując zęby i ledwie dostrzegalnie mrużąc błękitne oczy. – Stęskniłam się.
- Muszę ci o czymś powiedzieć – wyszeptałam, wbijając wzrok w kolana. Gdyby nie fakt, że straciłam życie, serce pewnie waliłoby jak oszalałe. Czułam spokój, bo znałam swoją wartość, bo liczyłam się tylko ja. 
- Zamieniam się w słuch – odparła.
- Pamiętasz, jak opowiadałaś mi o nieprawdziwych, a ja słuchałam zauroczona? – zapytałam, a w odpowiedzi otrzymałam krótkie, sztywne kiwnięcie głową. – Uwielbiałam je. Kochałam słuchać o istotach mogących żyć wiecznie, które są piękne i powabne. Zazdrościłam im. Znalazłam marzenie: żyć jako jedna z nich. Chciałam spełnić je za wszelką cenę, nawet jeśli musiałabym oddać duszę. – Zamilkłam na chwilę, by wziąć głęboki oddech. Zapach River skutecznie popchał mnie do przodu. – Udało mi się, wiesz? Znalazłam kogoś, kto uczynił mnie wampirem.
Dźwięk tłuczonej porcelany i dziesiątki odłamków na podłodze – tak właśnie przyjęła tę wiadomość blondynka. Podniosła się i cofnęła pod ścianę, szepcząc bezgłośne „nie” niczym zaklęcie mogące zawrócić czas.
- Żartujesz, prawda? – wydyszała. Słyszałam szybsze bicie jej serca, ale nie mogłam rozczytać myśli, skutecznie je ukrywała.
- Ani trochę – odpowiedziałam jak najbardziej szczerze.
Łzy pociekły z błękitnych oczu, mocząc policzki. Przypominały kryształki lśniące w blasku słońca. Wszystko było w niej piękne, perfekcyjnie. Straciłam to przez głupi wybór.
Wyciągnęłam dłoń w jej stronę, zmniejszając dzielącą nas odległość.
- Nie dotykaj mnie! – wykrzyczała. – Jesteś potworem, nie powinnaś żyć, istnieć, stać tu przede mną!
- River, przestań. To wciąż ja – zaprotestowałam, nie potrafiąc pojąć zachowania dziewczyny. 
- Kocham cię, dlatego nie spotykaj się ze mną więcej, nie szukaj, zapomnij – wymamrotała, uciekając do drzwi. Chciałam coś krzyknąć, powiedzieć, zaprzeczyć, jednak nie dała mi dojść do słowa. – Naprawdę cię kocham, Liso. Tylko ciebie w całym tym świecie. Dlatego zapomnij, kochaj mnie nadal, ale zapomnij. 
Zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu, tak jak to czyni obłoczek pary opuszczający usta w mroźny dzień. Podeszłam do drzwi, próbując wytropić ją po zapachu, jednak z marnym skutkiem. Nie chciała tego, a skoro było to jej ostatnie życzenie, postanowiłam je wypełnić.
Cofnęłam się, zahaczając ręką o płaszcz. Spadł na ziemię, więc podniosłam go. Był ciepły, pachniał River, a do tego sięgał do połowy łydki. Idealnie, pomyślałam, otulając się nim. Patrząc jednak w lustro, nie pasował do mojego ogólnego wyglądu. Skupiłam się na włosach, a te po kilku zaledwie sekundach stały się czarne i sięgały do końca łopatek.
Wyszczerzyłam kły. Nie było już River, jedyna osoba, która mogła uchronić mnie przed zostaniem postrachem ludzkości, kazała mi zapomnieć. Poczułam się wolna.
- Naprawdę o niej zapomniałaś? – zapytała dusza, przenosząc nas z powrotem do przytulnej ciemności. Po raz kolejny czułam ciepło.
- Sądzisz, że byłabym do tego zdolna? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, krzyżując ręce na piersi. – Choć moje serce pompuje cudzą krew, to jednak nadal bije.
- I chyba tylko ten fakt utrzymuje cię przy zdrowych zmysłach – dodała. – Zostało ci jedno wspomnienie z okresu życia oraz dwa z okresu wampiryzmu. Jakieś specjalne zachcianki?
- Idź stąd? – zaproponowałam.
- Nie mogę, dopóki nie zdecydujesz. – Wzruszyła ramionami, podkreślając swą bezradność. – Poza tym przyznaj się, podoba ci się taki spacer, co?
- Zamknij się – wymamrotałam pod nosem, wyginając usta w grymasie. – Chodźmy dalej, nie mamy całego dnia.
- Oczywiście, księżniczko. – Dusza ukłoniła się teatralnie, co skomentowałam ciężkim westchnięciem. Czyż nie ona miała być słodka i potulna?
- Chcę zobaczyć moment odnalezienia Romilii – powiedziałam bez namysłu. – Zastanawiam się, jak to wyglądało z boku.
- Jasne, nie ma sprawy.
Magia istnieje, a dowodem na to było ucieleśnienie mojej duszy, z którym spacerowałam po własnych wspomnieniach. Podobał mi się taki stan rzeczy.
Drewniana chata w lesie obrosła mchem i innym, leśnymi roślinami tworzącymi podszyt, śmierdziało pleśnią i wilgocią. Gdyby nie fakt, że w tamtym czasie zabiłam już kilkanaście osób z zimną krwią, pewnie bałabym się podejść. Nic jednak nie mogło pokonać odoru rozkładającego się w piwnicy ciała pozbawionego krwi. Szłam więc raźno do przodu, a z każdym krokiem domek stawał się coraz większy, aż w końcu stanęłam przed monstrum. 
Budynek nie należał do wysokich, jednak jak na leśną chatkę, zajmował całkiem sporą powierzchnię. Obeszłam ją (a raczej moja młodsza wersja) dookoła, a Nick i Julian stali kilka metrów dalej, bojąc się wybuchu i wielkiej eksplozji. W sumie, Valentine nigdy nie należał do osób stabilnych psychicznie, więc spodziewać można by się wszystkiego. 
- Bariera. Nie wyjdziesz ani nie wejdziesz – rzuciłam, wracając do chłopaków. – Dasz radą ją zdjąć, Nick, Tiny to w końcu twój bart, macie podobne zdolności.
- Proszę, nie nazywaj go tak – wyburczał. – Brzmi, jakby chodził jeszcze do podstawówki.
- Nie jęcz, tylko bierz się do roboty. – Popchnęłam go lekko w stronę domku, dalej szedł sam.
Julian obserwował z daleka scenę, w której oczy jego chłopaka przybrały żółtawy kolor, a następnie sam Nicodemus zaczął mówić jakieś słowa, lecz tak cicho, że osoba niezainteresowana poczynaniami zmiennokształtnego czarownika po prostu by je zignorowała. Jul jednak wszystko słyszał i rozumiał co drugie słowo, dochodząc do dziwnych wniosków. Osobiście nigdy nie przejmowałam się dziećmi demonów ani ich magią, więc nieszczególnie interesowały mnie zaklęcia rzucane przez kota.
- Idź się przebiec – powiedziałam twardo.
- Co? – oburzył się białowłosy.
- To, co słyszałeś. Już, okrążenie dookoła lasu.
Jul oczywiście wykonał polecenie, w tej chwili skoczyłby nawet w ogień, gdybym mu powiedziała. Bo to ja doprowadziłam ich do tego miejsca, choć kazałam zataić fakty. Nikt nie mógł dowiedzieć się o dobroci okazanej człowiekowi przez Uciekającą Wampirzycę. Nie dość, że straciłabym autorytet wśród swoich, to jeszcze Łowcy stwierdziliby, iż serce mi zmiękło i łatwiej mnie złapać. A ja wręcz uwielbiałam bawić się z nimi w kotka i myszkę.
Julian znikł pod lisią postacią, a Nick wciąż odprawiał dziwne rytuały. Owszem, zaklęcie było silne, lecz nie sądziłam, że zajmie mu tyle czasu. Skończył w momencie, kiedy jasnowłosy azjata pojawił się w zasięgu wzroku. 
Nick westchnął ciężko i odwrócił się do mnie z uśmiechem wyrażającym dumę dla własnych umiejętności. I ja byłam zadowolona z jego pracy. Widząc to, Julian w niemożliwie szybkim tempie znalazł się przy drzwiach, przybrał ludzką postać, a następnie bez pozwolenia ani uprzedzenia otworzył drzwi. 
Przez ułamek sekundy bałam się strumienia krwi, jednak kiedy nic takiego się nie pojawiło, razem z Nickiem poszliśmy śladem Juliana. Wraz z duszą podążyliśmy za młodszą wersją mnie oraz zmiennokształtnego.
- Lubię go – rzuciła różowowłosa, kiedy stanęłyśmy w progu. Julian trzymał na rękach Romilię, a Nick próbował ją ocucić. Młoda ja odsunęła ich jednak, mając zadanie do wykonania. – Obu ich lubię. To twoja wina. Darzysz ich zbyt ludzkim uczuciem.
- Chris powiedział, że więcej we mnie człowieka i wampira – wyjaśniłam.
- Chyba miał rację.
Włamawszy się do podświadomości rudowłosej dziewczyny, zmieniłam jej wspomnienia, wykluczając udział brata w owym zdarzeniu, a także podpowiedziałam, co powinna zrobić w związku z Valentine’em. Nie znałam go zbyt dobrze, jednak grzebiąc w głowie mężczyzny, znalazłam smutne szczegóły z jego życia oraz tajemnice skrywane przed światem. 
- Tak to wyglądało – oświadczyła dusza. – Czujesz się jak bohater?
- Zawsze czuję się jak bohater – odpowiedziałam. – Zastanawia mnie jedna rzecz. – Mam pytanie. 
Skupiłam na niej wzrok. Po raz wtóry znalazłyśmy się w pustce bez wyjścia. Różowa przechyliła głowę, najwyraźniej zastanawiając się, o co może chodzić. Nie odnalazłszy jednak odpowiedzi, kiwnęła głową.
- Wal.
- Chciałabyś tu zostać? – zapytałam bezpośrednio. – Tu, w mojej głowie, w moim organizmie. Odstąpiłabym ci całą połowę. Nie chcę znów cię stracić, cieplej tu, kiedy stoisz i się ze mną droczysz. Z drugiej strony porzucenie wampirzej natury mi nie leży. Chcę być Uciekającą Wampirzycą, zwłaszcza teraz, kiedy Key również stał się nieśmiertelnym i potrzebuje pomocy. Kto wie, ile czasu zajmie mu przystosowanie do takiego trybu życia? Bez specjalnych umiejętności, refleksu, wzroku ani węchu zostanę ciężarem. Od kiedy ktoś taki jak ja chciałby grać rolę zbędnego balastu, który porzuca się już na początku odcinka, ponieważ nigdzie nie pasuje. Zostań ze mną, proszę.
- Cóż, to dość nietypowa decyzja… - Podrapała się w tył głowy, odwracając twarz w bok, by nie musieć patrzeć mi w oczy. – Oczywiście, że chciałabym tu zostać, ale jak to sobie wyobrażasz? Jestem ucieleśnieniem dobra!
- A ja zła. Czyż nie dopełniamy się idealnie? Wszystko będzie normalne, tylko w czasie polowania musiałabyś zamykać oczy, by nie oglądać tych strasznych scen. 
- Och, jakaż ty troskliwa – powiedziała niby to z obojętnością, ale jej oczy wszystko wyrażały. – Wchodzę w to, ale jest jeden warunek.
- Jaki?
- Połowa twojej twarzy ma wyglądać jak ja.
Wiedziałam, co ma na myśli. Chciała, aby jedno oko zawsze pozostawało błękitne, nawet po wypiciu krwi, a część włosów przybrałaby odcień lekko przydymionego różu.
- Nie ma sprawy. – Wyszczerzyłam kły, a ona odwzajemniła uśmiech. – Kończmy już tę wycieczkę, czeka na mnie mały wampir.
- Odruchy rodzicielskie? – Uniosła brew. Złapałam ją za rękę. – Nawet mi się to podoba… mamusiu.
Moje ciało znów zapełniło się ciepłem i emocjami znanymi tylko ludziom, dryfowałam, leciałam wśród gęstej ciemności, czując dotyk delikatnej dłoni, dopóki nie stopiłyśmy się w jedno. Wszystko znajdowało się na właściwym miejscu – miłość, wrażliwość, łzy, radość, empatia, znudzenie. Po raz pierwszy od dwudziestu dwóch lat odetchnęłam powietrzem, bo tego potrzebowałam, a nie chciałam.
Kiedy otworzyłam oczy, różowy pokój wydawał się bardziej przestronny, ciało Elżbiety potraktowałam co prawda z obojętnością, lecz czując smród wampirzych zwłok, ogarnął mnie strach. Key siedział jednak naprzeciw mnie, dłubiąc w zamku klatki. Czyli Christian. Schyliłam głowę i bezgłośnie wyszeptałam „kocham cię”, by w następnej sekundzie rozgnieść w dłoni srebrną obrączkę.
- Lisa! Co ty… Co ci się stało? Twoje włosy… Twoje oczy… One…
-Przywitaj się z moją duszą – oznajmiłam, pokazując kły (na szczęście oba). – Poszłyśmy na pewien układ.
Coś chrząknęło i drzwi klatki się otworzyły. Wyczołgałam się z niej, dziękując jednak za niewielki wzrost, a następnie mocno przytuliłam się do blondwłosego chłopca. Choć nie pachniał jak stary Key, to wciąż nim był. Nikt nie kazał mu się zmieniać i zapominać o człowieczeństwie. Doskonale wiedziałam, że jego charakter się zmieni, że niewinne dziecko zakończyło swą podróż pełną ślepych uliczek. Teraz już wiedział, kim jest i dlaczego trafił do domu dziecka. Ja zresztą też, bo lubiłam podglądać innych. 
- Nazwę cię swoją mamą – powiedział, przyciskając mnie mocniej niż ktokolwiek w dotychczasowym życiu. – Odwiedzimy razem twoją rodzinę i powiemy im, że masz dziecko. Na pewno się ucieszą.
- Key… - Skąd wiedział, że od dawna chciałam zobaczyć się z matką i siostrami, jednak brakowało mi bodźca? Czyżby po Christianie odziedziczył czytanie w myślach. 
- Później ustalimy szczegóły. River nam ucieka. 
Odsunęliśmy się od siebie, po czym opuściliśmy spowite w różu mieszkanie. Ramię w ramię, jak równy z równym, szliśmy ulicami Ash Dale, szczerząc zęby. Tak oto narodziła się niezwyciężona para wampirów o nadzwyczaj ludzkich odruchach.



6 komentarzy:

  1. Nie ma to jak iść na układ :D
    Rozdział po prostu rewelacyjny! Powoli dochodzisz już do końca (z tego powodu cieszę się jak i rozpaczam niemiłosiernie) a mam już niestety tę pewność, że Key nie zostanie przyszłym mężem Lisy, a jedynie jej synem T-T
    Lisa ma zamiar odwiedzić swoją rodzinę? Z tym mnie zaskoczyłaś, ale jest w tym rozdziale wiele rzeczy, które mnie zaskoczyły i choć znalazłam odpowiedź na moje wcześniejsze pytania odnośnie ich przeszłości to jednak zostały te o ich przyszłość.
    Znów to napiszę: Szkoda, że zabiłaś Chrisa, bo go polubiłam c:
    Bardzo podoba mi się to na jaki układ poszła dusza Lisy, bo teraz przynajmniej będzie wyjaśnienie, czemu "Uciekająca Wampirzyca" ma tyle ludzkich odruchów, a jednocześnie zaczynam podejrzewać (mieć nadzieje), że w nowy stan... (nieumarłej? Pół-wampira? Czym ona w ogóle teraz jest?) przyniesie wiele korzyści i może kilka super mocy? Tak tylko się zastanawiam...
    Odnośnie Twojej odpowiedzi na mój wcześniejszy komentarz:
    o.O - Właśnie tak wyglądałam, gdy wspomniałaś, że Key jako Łowca MOŻE nie mieć duszy, jak w ogóle możesz, co takiego mówić? (Mój ukochany) Key musi, po prostu musi mieć duszę, bo taka osoba o tak wspaniałym sercu nie mogłaby bez niej istnieć, a jak sama dusza Lisy wspomniała, że jest ona "samym dobrem", a Key jaki był? Moim zdaniem ma duszę! Ostrzegam, że się popłacze jeżeli okaże się inaczej!
    Jestem pod ogromnym podziwem dla Ciebie, że tak szybko napisałaś ten rozdział! Naprawdę to jak szybko je dodajesz sprawia, że jestem w coraz większym szoku!
    Nie mniej życzę Ci dalszego powera w pisaniu, dużo weny ja wody w oceanie oraz mnóstwo czasu, abyś mogła wykorzystać go do dalszego pisania :)
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ten nieoczekiwany zwrot akcji... nie spodziewałam się że Lisa pójdzie na taki układ ze swoją duszą myślałam raczej, że zostanie wampirem i oleje propozycje duszy xD Tak btw. to rozdział świetny i życzę Ci dużo dużo weny i czasu na dalsze rozdziały i inne opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    Przybywam z informacją, że Twoja ocena już jest gotowa. Możesz ją zobaczyć, o, tu:
    http://krytyka-dla-odwaznych.blogspot.com/2014/12/154-ocena-bloga-niebanalna-historia.html#more

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej tam! Twój blog został oceniony na http://shiibuya.blogspot.co.uk/ Zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo zaciekawił mnie ten rozdział. Dopiero zaczęłam je czytać, więc mam trochę do nadrobienia ;)
    Zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń